niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 1

Rozdział I
Poranne słońce wpadło do pokoju budząc dwie młode czarodziejki. Ginny Weasley ziewnęła przeciągle i spytała współlokatorkę:
-Gotowa na nowy rok?
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
      Kiedy dziewczyny zeszły na śniadanie, przy stole siedzieli już Harry z Ronem i dyskutowali o czymś z ożywieniem.
-O czym rozmawiacie?- Ginny pocałowała swojego chłopaka w policzek
-O quiddichu. Zastanawiamy się czy znowu będę kapitanem i jak nam pójdzie ten sezon.
-Rozwalimy ślizgonów!
-Dobrze wiecie, że w tym roku wszystko będzie trochę inaczej. McGonagall wspominała coś o integracji. Pewnie chodzi jej o nas i tych zakochanych w sobie, głupich, wrednych, kłamliwych, nadętych Ślizgonów! - zakończyła z krzykiem Hermiona
-Spokojnie Hermi, wszystko będzie dobrze. Co ona może nam kazać zrobić? Mieszkać z nimi w jednym dormitorium? - Na słowa Rona wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem
***
Draco Malfoy obudził się wcześnie rano żeby spakować rzeczy na swój ostatni rok nauki w Hogwarcie. Dziwnie się czuł, wiedząc, że pierwszy raz będzie zdany sam na siebie. Od czasu kiedy Lucjusza zamknięto w Azkabanie minęło trochę czasu, ale chłopak łapał się na tym, że zastanawia się co robi jego ojciec. Jednak nie był smutny, raczej zły. Wiedział, że teraz musi uważać bo nie ma za nim Lucjusza, który wyratuje go z każdej opresji. Z drugiej strony czul się szczęśliwy, teraz Blaise nie będzie mu wmawiał, że sam by nic nie zdziałał. W tym roku udowodni mu, że się myli. Blondyn chodził po swojej sypialni myśląc o wszystkim co wydarzyło się w ostatnim czasie. Mieszka w Malfoy Manor tylko z matką, ojciec siedzi w azkabanie, ostatnio próbował uciec, ale złapano go w kilka minut. Draconowi nie było żal Lucjusza. Nigdy za sobą nie przepadali, po prostu utrzymywali kontakt. ''Teraz mam spokój"- pomyślał Ślizgon.
-Ten rok będzie inny. Zabini dowie się na co mnie stać, zobaczy i... KURWA!- pogrążony we własnych myślach, nie zauważył komody, na której teraz wylądował.
***
Narcyza siedziała przy swojej toaletce i bardzo starannie malowała usta krwistoczerwoną szminką. Zastanawiała się jak poradzi sobie w domu przez cały rok, kiedy Dracon wyjedzie. Po chwili wstała i powoli, jak na damę przystało ruszyła do hallu. Syn już na nią czekał.
-Do wiedzenia matko.
- Do widzenia Draco.- popatrzyła na swojego pierworodnego, który był już mężczyzną. Stał przy drzwiach w czarnym garniturze a w ręku trzymał skórzaną walizkę z niewielką złotą blaszką, na której były wyryte inicjały D.L.M. - Draco?
-Tak matko?
-Obiecaj mi, że nie zmarnujesz tego roku.
Chłopak wyprostował się i spojrzał na swoją rodzicielkę. Dobrze wiedział o co jej chodzi. Czuł, że nigdy nie zapomni tego dnia.
|wspomnienie|
-Draco Malfoy. Wprowadzić.- kobieta w szarej marynarce i długiej ołówkowej spódnicy tego samego koloru zniknęła za drzwiami jak tylko wypowiedziała te słowa.
Draco siedział jeszcze przez chwilę i rozglądał się dookoła. Szare, puste ściany , a pod nimi długie, proste ławki. Co dziesięć metrów niewielka pochodnia. Na korytarzu panował półmrok, który potęgował i tak już ogromny niepokój.  Wstał i powoli ruszył ku drzwiom. Kiedy staną po środku sali wskazano mu krzesło na którym ma usiąść. Zaczynał panikować, ale jak na Malfoy'a przystało za wszelką cenę nie dawał tego po sobie poznać.
-Oskarżony za śmierciożerstwo Draco Lucjusz Malfoy zostaje skazany na... uniewinniony?!- mężczyzna siedzący naprzeciwko ślizgona rozejrzał się dookoła.
Wszyscy czarodzieje zaczęli szeptac między sobą, robiąc jakieś nieokreślone ruchy rękami. Protokolant, młody ciemnowłosy chłopak siedzący w rogu sali pisał coś na pergaminie a chwilę potem skreślał jednym, szybkim ruchem.
Do Dracona powoli docierało co przed chwilą usłyszał. Uniewinniony? Jak to uniewinniony?  Przecież nic nie zrobił, a ojciec został skazany już kilka tygodni temu. Jedyny powód jaki przychodził mu do głowy byl całkowicie bezsensowny. Ktoś musiałby stanąc w jego obronie, bez jego wiedzy. Tylko było jedno "ale". Nikt nie zrobiłby czegoś takiego. Poza tym musiałaby być to jakaś znana, poważana osoba.  "Ta, jeszcze chwilę i dojdą do wniosku, że  sam Harry Potter przylazł tu by mnie uniewinnili. Skończcie pieprzyć i wsadźcie mnie do tego azkabanu, będę miał spokój."-pomyślał blondyn.
Na sali panowało straszne zamieszanie, coraz więcej osób wstawało, podchodzilo coś prezczytać czy z jakiegoś powodu podnosiło ręce z miną mówiącą "nie mam o niczym pojęcia" Wtedy na środek wbiegł posłaniec, młody jasnowłosy chłopak i wydyszał:
-Panie sędzio. Panie sędzio. Zmiany...eheeyee...zmiany.
-Zauważyliśmy już Mike. Może powiedziałbyś mi  w zamian dlaczego ja o tym nic nie wiedziałem?
-Panie sędzio. Chodzi o to, że tam, za drzwiami czekają dwie osoby.
-I to właśnie przez nich wszystko się pomieszało?
-Tak! Właśnie! No... nie wiem jak to panu wyjaśnić ale chcą żeby ich wpuścić. Chcą porozmawiać.
-No dobrze, niech wejdą.
-Ale... bez oskarżonego.
-Nie mam teraz innej sali. Moge jedynie... o już mam- z tymi słowani machcą różdżką w stronę Dracona, a w jego głowie zapanowało ciche bzyczenie uniemożliwiające usłyszenie czegokolwiek. "No super, muffliato. Nie dało się jakoś bardziej kreatywnie?"- pomyślał rozłoszczony blondyn. Zauważył że drzwi lekko się uchyliły a po chwili do sali wszedł...Harry Potter, a zaraz za nim Minerwa McGonagall.  Draco zaczął przyglądać się dziwne wyglądającej wymianie zdań. Najpierw sędzia zaczął krzyczeć, potem McGonagall spokojnie coś wytłumaczyła, a na koniec Potter wyglosił jakąś długą mowę gęsto gestykulując. Cała trójka co chwilę rzucała krótkie spojrzenia w stronę zdezorientowanego ślizgona, który próbował rozszyfrować o czym rozmawiają. Kiedy Harry skończył mówić sędzia odwołał zaklęcie rzucone na Dracona i powoli odprowadził dwoje czarodziejów do wyjścia. Kiedy przechodzili koło krzesła, na którym siedział chłopak, udało mu się wychwycić kilka pojedyńczych słów:
-Tak nie wolno! -Nie zrobilibyście... - ale przecież -...mu tego
Po chwili sędzia wrócił na swoje miejsce, wszyscy się uspokoili, a Draco zwrócił twarz w jego stronę.
-Skoro tak wygląda sytuacja, to nie mamy innego wyboru. Uniewinniony. Mam także przekazać panu informację, że może pan wrócić do szkoły na ostatni rok nauki. Otrzymał pan jedną szansę, co oznacza, że za jakikolwiek wybryk może być pan wyrzucony ze szkoły bez możliwości powrotu. Zrozumiał pan, panie Malfoy?
-Tak. Zrozumiałem.
-Tak więc...wyprowadzić oskarżonego czy raczej uniewinnionego, z sali.
|koniec wspomnienia|
-Obiecuję.- Wyszedł, lekko trzaskając drzwiami.








To tak: jakoś poszło. Mamy rozdział i mam nadzieję, że się wam spodoba. Proszę komentujcie. Komentarze dają kopa w dupę i rozdziały są szybciej.

Luna Black

2 komentarze:

  1. Hmmmm.. Bardzo ładnie piszesz, ale krótko. Jedno, co rzuciło mi się w oczy to element z rozprawą, podobny do tego na moim blogu i dziwnie się czułam czytając go, ale nie oskarżam cię o plagiat. Zaciekawiła mnie ta historia i jeśli dobrze ją rozwiniesz, to będę tutaj często wpadać. Nie przedłużając, czekam na drugi rozdział ;D

    Pozdrawiam, Qeiko

    dramione-i-think-i-love-you.blogspot.com
    dramione-wybacz-mi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i nie musisz się martwić. Nic nie skopiowałam. Ten tekst miałam napisany już dosyć dawno (tylko to- dalej nadal piszę :D). To prawda czytałam twój bloga ale po napisaniu tej części. Dla twojego spokoju mogę powiedzieć że mam już sporo "na brudno" napisane więc myślę, że teraz będziesz już spokojna :D. Luna Black

      Usuń