Prolog
"Bitwa wygrana! Harry Potter zwyciężył Lorda Voldemorta. Nie bójcie się, możecie już wymawiać jego imię..."
Hermiona Granger odłożyła Proroka Codziennego na blat stołu i napiła się herbaty. Od Bitwy o Hogwart minęło już kilka miesięcy, zbliżał się wrzesień i uczniowie szykowali się już na powrót do szkoły. Harry, Ron i Hermiona postanowili, że tak jak wielu osiemnastolatków wrócą do Hogwartu na siódmy rok nauki. Całe wakacje spędziła w Norze. Dwa tygodnie temu przyjechał tu także Złoty Chłopiec i teraz cała Trójka wybierała się na Pokątną żeby kupić nowe książki, kociołki i wiele innych rzeczy. Ron namówił nawet Harry'ego na zakup nowej sowy. Stwierdził, że pupilek pomoże mu zapomnieć o stracie Hedwigi. Czarnowłosy nie był pewien czy to dobry pomysł, ale w końcu uległ przyjacielowi.
-Potrzebujecie czegoś kochaneczki?- Molly Weasley weszła do kuchni z niewielką skórzaną sakiewką w dłoni -Ron, twoje pieniądze. Tylko nie wydaj wszystkiego. Może jednak Artur z wami pójdzie, co?
-Oj mamo... poradzimy sobie, to siódmy rok, a nie pierwszy. -Ron delikatnie pocałował swoją rodzicielkę w policzek.
-Do widzenia pani Weasley.
***
-Może ta? Albo tamta? Harry, którą wolisz?- Ron pokazywał palcem różne sowy w Centrum Handlowym Eeylopa. -Ta jest śliczna, no nie? Taka kolorowa.
-Wiesz co Ron, ja już chyba wybrałem...- Harry podszedł do przyjaciela z biało-brązową płomykówką na ramieniu- Właściwie to ona wybrała mnie, sama do mnie podleciała.
Zapłacili za zwierzątko po czym wyszli ze sklepu. Hermiona, która w tym czaskie kupowała kociołki dla całej trójki, już na nich czekała.
-Nareszcie jesteście, myślałam, że już nie wyjdziecie. O! Jaka śliczna sówka, jak jej dasz na imię?
-Myślę, że najodpowiedniejsze będzie Amie. (fran. le petite amie-przyjaciółka)- powiedział zielonooki, a płomykówka lekko skubnęła go w ucho. -No moja droga, czas do klatki. Nie patrz tak na mnie, nie będę szedł ulicą z sową na ramieniu.
-Poczekajcie. Nie wiemy czy wszystko kupiliśmy. Mam tutaj listę. Kociołki są, sama je kupowałam. Książki?
-Są.
-Składniki do eliksirów?
-Są, przecież byliśmy u Sluga Jiggersa jakieś pół godziny temu. Mamy też nowe szaty, trochę słodyczy i po cztery nowe pióra dla każdego.- rozzłoszczony rudzielec wyliczał na palcach całe zakupy.- Myślę, że już kupiliśmy wszystko Hermiono, możemy iść?
-No dobrze. Tylko nie wińcie mnie potem, jak się okaże, że jedyni nie mamy jakiegoś ważnego składnika lub połamiecie wszystkie pióra. Jasne?
-Jasne, jasne. -Harry ruszył przed siebie żeby pośpieszyć przyjaciół. -Zawsze można się tutaj teleportować, no nie?
-Harry, dobrze wiesz, że w Hogwarcie nie...
-Tak, wiem. Ale spróbować możemy.- uśmiechnął się bliznowaty i całą trójką ruszyli do Dziurawego Kotła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz